Skip to main content

Nic się nie działo w Bonito ale jednak kilka fotek

Jedzonko

Dla odmiany w Bonito głównie żywiliśmy się BUŁKAMI! Bardzo zróżnicowana dieta. Wyobrażacie sobie na śniadanie bułki z szynką i żółtym serem, na obiad bułki z żółtym serem i szynką. I tak na okrągło.  No może trochę przesadzam, rano jeszcze były omlety ale naprawdę jedliśmy bułki, a dlaczego ? Bo mieszkaliśmy sporo od miasteczka i nie chciało nam się chodzić na posiłki w tym upale,  tym bardziej,  że wszystko otwierali do dopiero o 18 tej. Poszliśmy, więc raz i od razu na bogato KAJMAN z frytkami i sałatkami.  Muszę przyznać,  że bardzo smaczny ten ogon kajmanowy, trochę twardy ale dobre białe mięsko. Mieliśmy jeszcze w planie zupę z  piranii ale zostawiliśmy sobie te przyjemność na Amazonię. Było jeszcze coś o czym muszę wspomnieć, chociaż już niektóre osoby mi powiedziały,  że mnie za to  „nienawidzą” . W Bonito było MANGO! Mango leżało pod drzewami jak u nas jabłka i nikt ich nie zbierał i nie jadł.  Coś nieprawdopodobnego! Krzysiek w drugi dzień tak przedawkował, że o mało nie zwrócił wszystkie 6 sztuk, które zachłannie spożył. Ja napiszę tylko tyle – brakowało mi do tego MANGO  …. – znawcy wiedzą o czym piszę ?

Plażing

Basen i opalanie przez ¾ dnia taki był plan. Pływaliśmy a jakże, bo bez zmoczenia, nie dało  by się przeżyć tego upału. Zrobiliśmy sobie pranie, poszukaliśmy nowych miejsc do spania, nowych miejsc do odwiedzenia itd. Chłopaki międzyczasie przygotowali się do rejsu po Amazonce. Krzysiek codzienne przez godzinę ćwiczył leżenie w hamaku. A Martin ściągnął 16 filmów, żeby miał właśnie co w tym hamaku oglądać w trakcie 7 dniowego rejsu. Wieczorem  siedzieliśmy  przed domkiem na leżakach i obserwowaliśmy ptaki, głównie krzykliwe Ary a po zapadnięciu zmroku polowaliśmy na kapibary i mrówkojady, które nam wyjadały mango z ogrodu. Było jednak coś jeszcze, była Anakonda ! Jednego popołudnia nasi gospodarze przechodzili obok nas w kierunku stawu na ich posesji. Szli tam po to, żeby wytłumaczyć kaczkom, których zostało 3 z 6, że powinny ograniczyć swoją chęć kąpieli przez jakiś czas, zanim jego żarłoczna mieszkanka się nie przeniesie w inne miejsce.  Niestety kaczki nie mają rozumu i codziennie udawały się u to samo miejsce.  Niewiarygodne, że są aż tak głupie ! Za to anakonda nie była.  Poleżała sobie w wodzie, pokazała nam się w prawie całej swojej 4 metrowej okazałości a na drugi dzień jak Krzysiek próbował ja przyłapać na gorącym uczynku na jego widok odpłynęła. Mądrala, co ?

Zwiedzanie

Bonito to miejsce niedaleko mokradeł Pantanal, które w zasadzie byłby drugim celem naszej eskapady do regionu Mato Grosso do Sul. Wiedziałam,  że są to tereny rolnicze,  że na fazenadach czyli na ranczach choduje się zebu czyli bydło i że warto jest tam pojechać, żeby zobaczyć i Pantanal i Bonito. No ale jak dostałam odpowiedź, że w lodge,  w Pantal 3 noce kosztują 1400 PLN od osoby  w pokoju 8 osobowym to wymiękłam. Nie przekonało mnie nawet to, że jest to cena z pełnym wyżywieniem i wycieczkami. No po prostu nie mieliśmy takiej kasy, a wszystko co było tam do zobaczenia było właściwe w naszym ośrodku. No może poza jaguarem ale uczciwie pisząc nie wiem czy bym go chciała zobaczyć na wolności ? Tak, więc odpuściliśmy Pantanal i pojechaliśmy na wycieczkę snurkową na rzece Prata. Qrcze naprawę fajna to miejscówka była.  Zanim weszliśmy do wody, przewodnik przeprowadził nas ścieżką i pokazywał różne drzewa i coś tam sobie o nich opowiadał ale nas to oczywiście nie dotyczyło,  bo jak wiecie portugalski nie jest naszą mocną stroną ? W końcu idąca przed nami dziewczyna zlitowała się i zaczęła nam tłumaczyć trochę na angielski. O i tego nam było trzeba, bo już od początku chłopcy się na nią zasadzali, myśląc że należy do niej zagadać w kwestii zdjęć z Go Pro. I tak oto możecie zobaczyć kilka zdjęć z idealnie czystej rzeki Prata. Płynęlismy w niej jak rybki w egzotycznym akwarium w zoo w Katowicach, a jak tylko wynurzaliśmy głowę słyszeliśmy te wszystkie ptaki, które kojarzą nam się z Amazonią.

Miejscówka

Tym razem taka historia : Ana jest Portugalką i 11 lat temu kupiła od Holendrów sporą pousade w Bonito. Dołączył do niej jej belgijski mąż DBL (czy jakoś tak) i mieszkają sobie w Brazylii na tyle długo, że chcą to już wszystko konieczne sprzedać i wrócić do Europy. Oboje są przed 60-tką i mówią,  że już czas na nich i mają dość tęsknoty i prowadzenia biznesu w tym kraju. Ana mówi,  że jak sprzeda pousade to kupi sobie mały domek i będzie się zajmować bieganiem. Musicie wiedzieć,  że właśnie w sobotę kiedy tam byliśmy wygrała półmaraton w swojej kategorii wiekowej. Trenuje 4 razy w tygodniu o 5 rano.  Uwierzycie w to ? !
pozdrówkaAnka