Kolejny przejazd czyli 24 godziny w busach i nocnych autobusach wystraszyły Borusia, który zdecydował rzucić się na samodzielną wyprawę samolotową do Bagan. Reszta dzielnie podążyła na spotkanie z kolejną piątką podróżników do Bagan. Początek był niezły, bo jechaliśmy kilka godzin bardzo wygodnym busikiem, który był tylko dla nas.

Oglądaliśmy sobie jak się buduje drogi w Birmie: kobiety tłuką i układają kamienie a faceci gotują lepik i zalewają nim te kamienie. Proste.
W okolicach co jakiś czas pojawiały się całe miasteczka namiotowe, w których mieszkali zbieracze kauczuku.
Tomek jak zwykle garnął się do roboty. Tym razem wchodził w ciesielkę.
A na kolejnym punkcie kontroli wewnątrz granicznej ..
dostał zapłatę ..
i tak dojechaliśmy do middle-now-where, skąd załapaliśmy się na nocny do Bagan !