Skip to main content

Na skróty fotki z  Foz do Iguaçu fotki

Zwiedzanie

Nie ma wątpliwości co nas tam sprowadziło. Najsłynniejsze wodospady Ameryki Południowej umieszczone na granicy Argentyny i Brazylii przyciągają tłumy turystów, chociaż najwyższy z nich, Gardziel Diabla, ma zaledwie 82 metry i jest  o 1/3  niższy o słynnego Wenezuelskiego 879 metres. Co zrobić taki PR –  Niagara jest chyba 5 najwyższym wodospadem w USA a i tak wszyscy zakochani jeżdżą,  żeby sobie w jej otoczeniu wyznać miłość.  Może właśnie to, że oba te wodospady łączą granicy dwóch krajów sprawia, że są takie wyjątkowe? Kto wie ? Ważne, że jechałam tam ze sporą ekscytacją i nadzieją, że tym razem dla przeciwwagi zobaczę wodospad z poziomu rzeki, bo Niagarę widzieliśmy, na bogato z helikoptera.  Ale czasy się zmieniły i opcja ta szybko upadła jak się okazało, że oprócz 69 reali za bilet na teren Parku Narodowego,  trzeba zapłacić jeszcze 350 za ponton. No cóż, jest po co żyć, zobaczę z łódki jakiś inny wodospad  Tak czy inaczej warto było! Cały kompleks to 280 większych i mniejszych zlewisk wodnych, które można obejrzeć od strony Brazylijskiej, jakby z dołu i z dalszej perspektywy a od strony Argentyńskiej, z góry i w zasadzie na dotknięcie ręki. Nie muszę Wam mówić, że przez cały tydzień codziennie wygłaszałam oświadczenia o konieczności zobaczenia Iguaçu z obu stron, co oczywiście spotykało się z pomrukami niezadowolenia oraz argumentacją, że budżet napięty i takie wydatki są zbędne. Ostatecznie jednak perspektywa zjedzenia argentyńskiego steka w towarzystwie papas fritas i malbeca przeważyła. W przeciągu dwóch dni staliśmy w środku Gardzieli Diabła oraz na jego krawędzi.  Absolutnie warto to zobaczyć! Trzeba tylko włączyć z głowy te tłumy ludzkie i gapić się na te hektolirty wody słuchając  jej huku. A potem popatrzeć z boku na spokojną rzekę Iguaçu i pomyśleć co czuli ludzie, którzy czułnem podpłynęli do krawędzi 82 metrowego potwora. Ciekawe ilu z nich zginęło w jego paszczy ? Teraz nie mamy możliwości sprawdzenia tego uczucia,  bo Parki Narodowe po obu stronach mocno skomercjalizowały to miejsce, jednak ceny wstępu na taką atrakcję są akceptowalne i nie można powiedzieć,  że czuliśmy się oszukani.  Natomiast oglądanie największej na świecie hydroelekrowni było dla mnie takie sobie, chociaż uczciwie mówiąc informacja, że gdyby na świecie zabrakło prądu, brazylijsko – paragwajski kolos dałby radę pociągnąć  cały świat przez 40 dni, budzi szacunek.

Jedzonko.

Skoro o argentyńskim steku już była mowa wcześniej,  to dodam tylko, że knajpa była podła ale jedzenie wyśmienite. Sponsor obiadu był hojny i dołożył do posiłku pysznego czerwonego malbeca z Mendozy. Swoją drogą bardzo ciekawa rzecz z tymi winami w Brazylii, nie jest to ich specjalnością i wolą cashase  – to rozumiem.  Ale żeby w Brazylii te same wina od sąsiada z Argentyny kosztowały połowę więcej niż w Polsce – to tego nie zrozumiem. Jako że my,  a konkretnie Krzysiek jest głodny na obiad w porze obiadu a nie kolacji, mamy chwilowo spory kłopot, żeby zjeść coś ciekawego na mieście,  więc z tego powodu a także z powodu strasznego upału jemy czasem w klimatyzowanych centrach handlowych. I w Iguaçu trafiła nam się fajna miejscówka z jedzeniem na wagę. Nie była to taka stołówka typu wszystko za 4 złote, bo obiad za osobę wychodził po 30 reali ale było czysto, smacznie a na deser był kieliszek caçashy.

Miejscówka

Tym razem wybraliśmy hotel. Cena, w której było śniadanie oraz nazwa bardzo nas przekonały : Hotel Holiday ! Wow ! Na bogato! Oczywiście nie zauważyliśmy w swoim szczęściu,  że nie ma w nazwie dodatku INN, ale co tam. Na miejscu się okazało, że zamiast IN jest Iguaçu  ? ale miejscówka okazała się być przyjemna z małym basenem z rześką wodą i obfitym śniadaniem,  co w naszym przypadku oznacza , że nie musimy szukać jedzenia do 16 !  Tak Wam tu pisze o tym jedzeniu i jego porach ale naprawdę w trakcie wyjazdów jest to jednak komplikacja. Właściwe każdy z nas lubi jeść o trochę innych porach,  każdy z nas ma inny czas trawienia i szybciej albo wolniej jest głodny.  To powoduje czasem lekkiego wk… głodowego a nie zawsze nam przy sobie trzy Snickersy ?

Plażing

Nie ma, plażingu w Iguaçu ale hotel z basenem wynagrodził tę małą niedogodność.  Jeszce do zwiedzanie muszę dodać,  że nie ma sensu brać tu żadnych wycieczek, żeby zobaczyć wodospady i to rada dotyczy obu stron. Wszędzie dojedziecie Uberem albo komunikacją miejską. Granicę musicie przekroczyć pieszo a brazylijski kierowca i tak na Was nie poczeka, więc Wy możecie poczekać na następny autobus miejski.  Cały dzień a właściwie 8 godzin wystarczy żeby wszystko zobaczyć, zjeść steka i zaopatrzyć się w winko na wieczór. Nieprawdą jest, że jest koszmarnie drogo w Argentynie, nie wierzcie w to.
pozdrówka Anka