Skip to main content

Nie wiem jak to sie dzieje ale czesto jak sie gdzies wybieramy wpadamy prosto na jakes mega swieto. No teraz to nam sie super przytrafilo – chinski Nowy Rok, w Wietnamie obchodzony jako Swieto TET. Mozna go okreslic jako poloczenie Bozego Narodzenia i Nowego Roku. Wszyscy Wietnamczycy kupuja mnostow kwiatow, o ktorych juz pisalam a o polnocy kazdy wstawia przed swoj dom czy biznes, stol z podarkami dla bogow. Sa tam specjalne ciastka ryzowe ze slonina i tofu (pychotka, brr), ryz, sol, arbuz, melon i szampan. Tuz przed polnoca kazdy np. pracownik knajpy podchodzi do tego oltarzyka i pali kadzidelko proszac bogow o blogoslawiensto na nastepny rok. No i my tez nie wzbranialismy sie oczywiscie od tego dodatkowego Sylwestra i ochoczo wznieslismy toast. Wietnamczycy wierza, tak jak i my w Polsce, ze jaki Nowy Rok tak i caly rok, wiec staraja nie wydawac pieniedzy, swietowaci odpoczywac. No oczywiscie Seba, Grys i Glus postanowili sie dostosowac do zalecen kraju, w ktorym goszcza i spokojnie wstali sobie o 14 popoludniu, zeby nie bylo ze nie szanuja gospodarzy.
No ale cos mi sie wydaje, ze chlopaki beda wydawac kaske przez caly nastepny rok, bo wyskoczyli „troche” z kaski i odstawili sie w nowiutkie bularlki Eda Hardego.
Pelen wypas, bojcie sie laseczki.