„Tak to ja lubie zwiedzac” – ucieszyl sie ze swego pomyslu Krzysiek i zapakowal mi na plecy swoj plecak, na glowe wlozyl kask i przewiozl mnie skuterem po calym Hoi An w pol godziny, zebym go przypadkiem nie zaciagnela do jakiejs swiatyni czy muzeum.
Potem krzyknal „Mau!” i uprowadzil mnie w kierunku pol ryzowych i „paszy” i aktualnie pochrapuje leciutko umeczony tym zwiedzaniem.
Na zdjeciu Glus na moto-taxi, jeszcze nie widzialam, zeby tak blisko siedzial kolo faceta.
.
Hoi An – zwiedzanie weglug Krzyska
