Skip to main content

30 październik 2006 – Goa płn – Mari Beach

2000 rp w stylu disco. Pod pokojami discobar, w którym nie ma żywej duszy. Miła, oddana obsługa. Leżaki w cenie, na plaży z rowkiem melioracyjnym spowite w zapach z kurzej fermy. Jeść najlepiej w knajpce obok, kuchnia wydaje się być czysta, bo sami ją sprawdzaliśmy. Nie wiedzieć jednak czemu, niektórych męczy biegunka. Ryby i owoce morza ok.

09.00 – hotelowe śniadanie

09.30 – basen

11.00 – wyjazd do nowego miejsca noclegowego

12.30 – złapanie pierwszej „bańki”

14.00 – atak krabowy na Jakimiaka

Zaczęło się jak już trzeci dzień z rzędu, śniadanie dla chętnych w hotelowej restauracji, przyjemny basenik bez weekendowych gości, lekkie opalanko a potem szybka przeprowadzka na nową plażę – mniej komercyjną – jakby to ujął nasz kolega Kudłaty. Plaża faktycznie mniej komercyjna: z rybackimi łódkami, śmieciami w mniejszych ilościach niż zwykle i dla odmiany z szarym piaskiem, W sam raz nadaje się na integrację z lokalami na wieczornym spacerze, kiedy to wychodzi nad morze cała wioska aby odetchnąć po całodniowym upale. Przy takim to cudzie natury, w plażowej knajpce przyjdzie nam spędzić półtora dnia. Niewiele się, więc zastanawiając po trudach podróży (45 min taxi 400 rp) część towarzystwa złapała lekką banieczkę i ochoczo wybrała się na spacer oraz kąpiel w morzu. Tak było pięknie…. „morza szum, ptaków śpiew, cicha plaża pośród…….”i „…. wtedy nagle pojawił się KRAB…” Atak był naprawdę niespodziewany, zszokowany kolega Jakimiak uwierzył w swój niefart dopiero po drugim zakleszczeniu i przy piekącym bólu udał się na brzeg. Krew wspomagana 3 piwkami i rozchodniaczkiem z Krzyśkiem lała się nie na żarty. Na szczęście udało mu się o własnych siłach dojść do knajpki, gdzie siostry ze „Szpitala na perypetiach” zrobiły mu opatrunek a co najważniejsze miejscowi orzekli, że będzie żył. Na wskutek tej radosnej wiadomości pacjent nasączył się do wieczora dużą ilością piwa używając go zamiast środków przeciwbólowych. Reszta grupy zajęła się własnymi sprawami: Krzysiek pilnował Jakimiaka, Ania poszła spać, Grażyna z Anką zbierały muszelki a Maciek pojechał do Internetu. Wieczór minął nam jak co dzień: knajpka z lekkimi napojami alkoholowymi, siusiu, paciorek i spać.

Nocne Polaków rozmowy:

J: po przebudzeniu na bańce puka do pokoju Maćka i mówi: „Chcę się wysrać”

M: odpowiedź: „U Ciebie w pokoju też jest ubikacja, po lewej stronie”

J: ”Ale, żeby nie było nietoperzy.”