KRAN – Komis Rzeczy Absolutnie Niepotrzebnych 🙂
Przed wyjazdem 'mniejszej’ grupy wszyscy postanowiliśmy zebrać te z rzeczy, których ani razu tam nie użyliśmy. I tak:
– wszystko co miało dłuższy i/lub grubszy rękaw, nogawkę, whatever – at kosz!
– seksowna bielizna ? seksem to my opływałyśmy i bez niej 😛
– wiatrówki? buuuahahahaha
– medykamenty na: ból, rany, zgagę, gastryczności… Po co? W końcu był RUM
– książka BROWNA – przecież nasze rozmowy były o niebo ciekawsze, o dwa nieba bardziej abstrakcyjne i o trzy nieba mądrzejsze 🙂
etc. etc. etc.
And the winner is PROSTOWNICA 🙂
No ale gdyby ktoś wziął żelazko, to by wygrał podróżniczego nobla 😛
Anyway, nie wiem jak Wy, ale ja następnym razem jadę w japonkach plus bikini plus okryta pareo i tyle 🙂 Nawet jeśli w Polsce będzie wtedy grudzień. A co.
POZOSTAŁE W AZJI MUMINKI: napiszcie coś proszę. Gdzieście są, coście robią, jak bardzo bardzo bardzo Wam nas brak… 😉 Takie tam. No cokolwiek, plose plose plose.
Domi (na)
O przepraszam bardzo! Przecież prostownicę użyłam raz w Hong-Kongu! Nie pamiętasz już Domi? 🙂
No, ale fakt, mój błąd, trzeba było słuchać rad mądrzejszych 🙂 Następnym razem biorę same stroje kąpielowe, japonki, filtr do opalania, kartę kredytową i MG+K (w dużych ilościach), a tak poza tym to wystarczy cały skład muminków i jeśli chodzi o mnie, to już nic więcej do szczęścia mi nie trzeba.
D.
A fakt, w HHG uzylas 🙂 Ale ale ale to bylo juz po focie 😛
Anyway, zaryzykuje stwierdzenie ze wymienilas dokladnie wszystko to, co jest potrzebne. Ni mniej ni wiecej 🙂 Ze skladem muminkow na czele!
ja tez zaliczylem wtope – harcerski niezbednik rodem z wermachtu (noz,widelec,lyzka). absolutnie nie przydatne i malo popularne podczes czekinow. Chociaz na HK nie moge narzekac, fajne miasto i co robic – istna swiatynia entuzjastow outletow i galerii handlowych – to juz chce do domu, Domi.
ale 7eleven – był blisko i miał całkiem niezłe zaopatrzenie. A galerie były przydatne do skorzystania z toalety 🙂
tja. niektórzy mieli dzisiaj ciężko..
My już nie w Azji, Dominiko-Ruminiko, w domu całkiem. I też nam cokolwiek smutno, zwłaszcza Jackowi, którego życie (głównie zawodowe, wstyd powiedzieć, chore dzieci) już, bez jego woli jakby, wchłonęło. Smutniej się zrobiło, kiedy wyjechałaś, wiesz? Tyle nas, a jakby nikogo nie było/jedną maleńką… Ha, maleńką! No. Napisałaś coś ładnego? Obiecałaś przesłać 🙂
Sciskamy Cię oboje
Sonia, Jacek
Kochani, tęskno mi za Wami jak cholera! Już nawet wspomnienie rumu poszło w odstawkę… W pionie trzyma mnie tylko jedna myśl, że za niedługo znowu się zobaczymy 🙂 Innej opcji nie toleruje, nie przyjmuje, nie godze się, tupię nóżką, puszczam focha i sru! 😉
Soniu – kotłuje mi sie w głowie masa myślosłów, ale nie miałam kiedy na spokojnie tego zebrać w kupę i spisać. Obiecałam jednak, więc sooner or later…
Jacku – już daj luz z tym leczeniem, co? Lepiej się rumu napij 😉 Uleczyłeś małego Francuza – masz fajrant do końca roku. Konstytucja Ci to gwarantuje 😉
Całuje WAS oboje z głębi serduszka 🙂
Wasza Niedoszła Adoptowana 😉
Domi