Skip to main content

W końcu dotarliśmy na miejsce, robiło się już chłodno i powoli się zmierzało a tu taki ładny klasztorek się pojawił jako miejsce naszego noclegu. Byliśmy ocaleni ale jeszcze nie wiedzieliśmy, że tę noc zapamiętamy na zawsze jako mega zimą (nie pomogły wszystkie kurtki  puchowe) oraz MOLOWĄ co właściwie znaczyło w efekcie to samo co morową. Nasz cudowny, wesoły Mniszek zużył do odkażania kocy i poduszek kilka tom kuli na mole. Nic nie pomagało – ani perfumy ani czapki na nosie, nic a nic !