Salento absolutnie nas zachwyciło swoją urodą poszliśmy na na trekking do Valle de Cocora żeby zobaczyć bardzo charakterystyczne 60 metrowe palmy. Akurat tak się złożyło, że to był czas świąteczny, więc było też wielu zwiedzających ale też fajna fiesta na ryneczku w Salento. Mieszkaliśmy w 2 estancjach pięknie udekorowanych, więc było bardzo romantycznie i ciepło i świątecznie. Potem zdecydowaliśmy, że jedziemy dalej i dotarliśmy do Cali, o którym już wcześniej wspominałam mieszkaliśmy u Janusza, Patrycji i małej Gabrysi, na super osiedlu strzeżonym. Martin obciął sobie włosy u ekskluzywnego fryzjera i pojechaliśmy w stronę granicy z Ekwadorem. Dotarliśmy najpierw do miejscowości, która się nazywa San Augustin gdzie od 1995 na listę UNESCO jest wpisane stanowisko archeologiczne, które był faktycznie bardzo ciekawe i rozległe. No niestety dla obcokrajowców droższe 3 razy niż dla lokalesów jednak naprawdę warto było go odwiedzić, bo zobaczyliśmy tam rzeźby tożsame z tymi z Wysp Wielkanocnych !. Pojechaliśmy tez na przełom rzeki Magdalena na punkt widokowy La Chaquira gdzie widać piękny i rozległy wąwóz. Stamtąd pojechaliśmy w kierunku granicy z Ekwadorem jak się okazało droga, którą wybraliśmy, o czym nie wiedzieliśmy, to Trampolina Śmierci. jak zobaczyliśmy że nasz Kierowca ściąga krawat i rozluźnia marynarkę i spuszcza powietrze w oponach to właśnie wtedy dopiero Martin sprawdził o co chodzi z tą całą wycieczką ! No, więc droga jest naprawdę bardzo bardzo wąska i niebezpieczna i akurat wtedy padało, więc też dodatkowo były atrakcje w związku z powyższym. Na nasze szczęście były mgły i nie widzieliśmy dokładnie tych wszystkich przepaści no ale emocje były naprawdę a polecamy jak ktoś lubi takie hardcorowe wyzwania to naprawdę można się dostać z San Augustin do Ipiales tą drogą. Na granicy jeszcze zwiedziliśmy sanktuarium maryjne Las Lajas bardzo znane i odwiedzane przez wielu pielgrzymów, które polecamy dla osób które mają takie potrzeby duchowe.
Więcej fotek znajdziecie na Google w albumie