Nie wiem do końca jak nazywać te posty, więc piszę trochę na skróty. Teraz mi wychodzi już Ubud 4, choć tak naprawdę byliśmy tam 2 lu 3 dni w zależności od chęci zwiedzania lub zaangażowania w ekstremalne spoty wodne. Tak czy inaczej, samo Ubud to ładne miasteczko mocno sfokusowane na robienie kasy na turystach. Można tam kupić wiele rzeczy, które teoretycznie wykonują miejscowi artyści niejednokrotnie biali, którzy doskonale wiedzą jaką sztukę biały człowiek może chcieć w domu powiesić czy postawić. Oczywiście oprócz sztuki można też iść na występy taneczne i na masaż oraz na lody o wielu dziwnych smakach
Ubud oferuje także inne atrakcje – spotkanie z miejscowym Guliwerem
pedikiur oraz wyciąganie z nosa kóz
głaskanie małpek
oraz EKSTREMALNY RAFTING, dla ludzi o mocnych nerwach i lwich sercach …
takich jak my – nieustraszeni apostołowie rzecznej przygody, którzy po raz pierwszy bez żadnego przygotowania rzuciliśmy się w nurt rwącej rzeki Ayung.
Jeszcze tam jestescie? Do Polski nie wracacie?