Skip to main content

 

 

 

 

 

W Ekwadorze nasz to cel to Wulkan Cootopaxi. Nie mieliśmy planu, żeby zdobyć szczyt tylko dojść do schroniska ale i tak nam dało to nieźle w kość. Mimo, że byliśmy od dłuższego czasu na odpowiedniej wysokości aklimatyzacja, przynajmniej u mnie przebiegała dość dramatycznie i byłam bardzo, bardzo zmęczona. Znaleźliśmy jednak cudowną miejscówkę, w której rozpaliliśmy w kominku i graliśmy sobie w karty. Tego nam było potrzeba, żeby przez chwilę poczuć się jak w domu. A na drugi dzień nasz właściciel wywiózł na nas do Parku Narodowego, musieliśmy wziąć obowiązkowo przewodniczkę, zaopatrzyliśmy się w cukierki z cocą i nóżka za nóżką dotarliśmy do celu. Na następną miejscówkę pojechaliśmy do krateru wulkanu Sendero – piękne kolory usytuowanego w nim jeziora nie były w stanie zagłuszyć zimna – nawet koza nie dawała rady ! Zdecydowaliśmy wtedy, że jedziemy do Banio do ciepłych źródeł, z których oczywiście skorzystaliśmy a ja nawet poszłam na masaż, natomiast celem w tej miejscowości było pobujanie się na huśtawce przy Casa de Arbol. Została ona kiedyś ustawiona przez globtrotera nad przepiękną przepaścią a teraz jest mega atrakcją turystyczną. Ostatnia miejscowość w Ekwadorze – Cuenca to kolejna miejscowość na bogato z zabytkami po hiszpańskiej kolonizacji. Można , nie trzeba !

Więcej fotek i filmów znajdziecie na Google w albumie

Ekwador 2019 – wulkan Cootopaxi, Banio, Cuenca