Krzysiek już wrzucił na fejsa nasze ostatnie kilka godzin w Rio ale nie wiecie jeszcze, że o mały włos, by nas tu nie było. Teraz już możemy sobie spokojnie słuchać samby dochodzącej z Copacabany i popijać piwko na tarasie a przedwczoraj w Lisbonie sprawa wygladala tak: przychodziny na odprawę pod koniec, bo liczymy na overbookning a Pani nam mówi, że jak nie mamy biletu powrotnego to nas nie może odprawić i już. Takie sa przepisy linii Air Europa itd. Qrde nie chcieliśmy lecieć tej nocy licząc na 1200 euro ale, żeby nie lecieć w ogole – o tym mowy nie bylo 🙁 Sprawa wyglądała beznadziejnie jak beznadziejny był lotniskowy intenet. Pytamy jeszcze raz co mamy zrobić a ona mówi, że potrzebuje potwierdzenia, kiedy opuszczamy Brazylię. Amok w oczach, lekki wk.. i brak czasu to najlepsi doradcy w takiej sytuacji: 8 min przed zamknięciem odprawy pokazałam Pani tablet z wypisanymi naszymi danymi na biletach autobusowych do Paragwaju. Puściła nas i na odchodnym powiedziała, że będą od nas jeszcze żądać okazania tych rezerwacji w Madrycie i w Brazylii. Bardzo śmieszne – pomyślałam wtedy. Zobaczymy jak im pojdzie, może też się nie nie zorientują, że bilety są nie zapłacone a „Paragwajskie” miasto na bilecie leży jednak jeszcze po stronie Brazylijskiej?Póki co, na zajęciach są nasze „bilety”, Copacabana, Fort de Copacabana, kurczak z różna, capirinia i siatkowka plażowa dla mojej siostry. Pogoda nas rozpieszcza – 24 stopnie , słońca brak – da sie żyć !pozdrówkaAnka