Rum w Birmie jest równie pyszny jak na Filipinach. Chociaż jeszcze nie dotarliśmy na plażę, wchodzi jak złoto. A tak się wygląda na drugi dzień na lekkej bańce. Gdyby nie obowiązkowość Jędrka – spędzilibyśmy kolejny dzień na chińskiej dzielnicy z osławionymi angielskimi zabytkowymi kamienicami – w tle za chłopakami. Obawiam się, że na Kubie jest lepiej.
Chłopaki stwierdzili, ze dadzą radę przejechać kawałek taksówką na dworzec PKS w bagażniku. Błąd ! Dwie godziny, bez klimy, w korku, z ekspozycją na wschodzące słońce. Przed nimi jeszcze 8 godzin w autobusie i już dotrzemy na plażę.
Zdrówko 🙂