Skip to main content

To nie była łatwa i przyjemna wycieczka. Po pierwsze musieliśmy wstać (na wakacjach) przed 6 rano a potem jechać dwie godziny na miejsce. Jednak opłacało się – byliśmy pierwsi przed tłumami ludzi z autobusów, minibusów i taksówek. Co prawda na początku było nam troszkę zimno i polarki bardzo się przydały, za to jak to mówi Krzysiek „nie było upału”. Od razu z dużym entuzjazmem udało nam się wspiąć na prawie metrowe schody, porozglądać się wokół i wyrazić swoje uznanie dla rozmachu i determinacji budowniczych tego dzieła. Potem pojechaliśmy w inne zaplanowane miejsca czyli do muzeum Muru Chińskiego, zobaczyliśmy namiastkę Terakotowej Armii i już mogliśmy szczęśliwie wrócić do naszego hutongu. Natomiast kolejne dni … o tak w kolejne dni mieliśmy mega zakwasy.