Skip to main content

Po mega niebezpiecznej wyprawie promowo-skuterowej dotarliśmy na kolejną plażę. Nadmienię, że taka była wola chłopaków. Przez pierwsze 10 dni nic tylko plaża, woda i piasek. Dostosowałam, więc plan do ich zapotrzebowań ale nie zdołałam niestety dostosować naszego budżetu. Okazuje się, że w Birmie za nocleg przy plaży trzeba zapłacić tak słono jak słona jest woda w Zatoce Bengalskiej. Jednak przypadkiem udało nam się trafić na miejscówkę na wzgórzach 500 m od bezludnej plaży za 20 usd na pokój z wiatrakiem. Jedzenie bardzo dobre, piwo, rum, whisky i gin w cenie sklepowej a co najważniejsze nie ma już prohibicji – o czym mówi mina Ksepy poniżej.

SONY DSC

Borek dwa razy dziennie zamawiał po 3 dania ale i tak zawsze kończył jedząc fried rice with vegetables, co Jędrek?

SONY DSC

za to ja wchodziłam w naleśniki

04-IMG_2012

a po obiadku nasi romantyczni kochankowie udawali się czasem na sjestę do swojego ogromnego pokoju.

03-IMG_3709