48 godzin jechaliśmy autobusami, żeby dotrzeć do Huaraz, bo zdecydowaliśmy, że nie będziemy marnować czasu na niepotrzebne noclegi ale warto było! Huaraz, które jest położone w pasie gór Cordiliera Blanca okazało się bardzo ciekawym miastem wypadowym na różnego rodzaju trekkingi. Można tu kupić właściwie cały sprzęt do chodzenia na okoliczne trekkingi. My wybraliśmy dwa miejsca w parku Narodowym Huascaran – Laguna Peron na wysokości 4 200 oraz Lodowiec Pastouri. Oczywiście najtaniej było wziąć wycieczki zorganizowane z busami, w których jechało zazwyczaj 12 osób. Mimo, że było nieco turystycznie to widoki powalały szczególnie w Lagunie Peron, gdzie oglądaliśmy szmaragdowe polodowcowe jeziora w otoczeniu gór. Potem przyszedł czas na Limę i tu mieliśmy przygodę autobusową : czekaliśmy specjalnie jeden dzień dużej w Huaraz, żeby sobie wykupić bilety u góry na deku, bo miała być trasa widokowa i okazało się, po 2 godzinach podróży, że autobus ma awarię i piszczy pasek klinowy czy coś tam .. Sytuacja zrobiła się tak napięta jak kręta w dół była droga, która jechaliśmy, więc na krótkim namyśle, stwierdziliśmy, że za dużo ryzykujemy aby jechać autobusem dalej. Wysiedliśmy i następne kilka godzin jechaliśmy na schodach w autobusie, który po drodze złapaliśmy na płatnego stopa. Sam wjazd do Limy to dwie godziny podróż przed przedmieścia, które wyglądały jak slumsy zarzucone niewiarygodną ilością torebek plastikowych. Natomiast sama Lima w swojej części historycznej ładna i raczej zadbana, ale my tym razem mieszkaliśmy w części bardziej współczesnej Miraflores i ta miejscówka nad brzegiem oceanu w otoczeniu nowych wieżowców na ten czas nam bardziej odpowiadała.
Więcej fotek i filmików znajdziecie na Google w albumie