Skip to main content

O tak, tak w końcu jakiś nowy szlak. Odpuściliśmy pozostale dwa cieme laski i bez większych wyrzutów sumienia postanowiliśmy rozpocząć szlak prowadzacy brzegiem jeziora i przez małe pagórki. Miało byc 46 km a zrobilo się 57. Najwyraźniej Ta Araroa ma swoje sposoby, żeby nas na sobie przytrzymać.  Zaczęliśmy od czterogodzinnego czekania na stopa w złym miejscu jednak jak podrzucił nas na dobrą drogę miły farmer, którego za nic w świecie nie rozumieliśmy to potem poszlo gładko. Gladko czyli 10 km piękną drogą nad jeziorem do chatki…. A w chatce kocioł: 4 ojców i 6 synköw od 5 do 13 lat na tygodniowym męskim wyjeździe, plus Mama z 7 letnią córką z Danii czyli krótko mówiąc  – miejsc brak. No to my namiot w deszcu i wietrze, zlamaliśmy rurkę ale cóż. Następny dzień: pogoda zmienna czasem słońce,  czasem deszcz ale za to potoczki i zalane nimi łąki niezmienne. Buty, skarpety mokre non stop i właściwie nie było sensu czegokolwiek omijać, bo natychmiast wpadalo się w jeszce większą kalużę. Cudnie i mokro ale na szczęście  buty się wyruszyły w dwie godzinki, w trakcie, których pogadaliśmy się z Parkem i Davidem. Rano spadł śnieg w górach a my idziemy dalej .. już 200 metrów od chatki pierwsza mokra łąka i brak mi słów… Jednak naprawdę dopiero ten trzeci dzień okazal się być bardzo długi,  zamiast 20 km przeszliśmy 31 km. Powłöczyliśmy nogami dochodząc powoli ( jak nam sie zdawalo ) do przystanku promowego czy autobusowego o nazwie Greenstone Station. I co ? Station to w Nowej Zelandii nazwa dużej farmy a nie miejsca gdzie można złapać przewóz… Bystrzaki ! Mavora Walkway, 17 do 19 grudzień 2016

Jak macie ochotę zobaczyć zdjęcia z tego wypadu to znajdziecie je tutaj:

Nowa Zelandia 2016 – Mavora i Mototapu

A na naszym kanale na YouTube Świat Czeka są nasze wszystkie, także ten z Nowej Zelandii

This slideshow requires JavaScript.